Polowania na terenach prywatnych – co sądzą Polacy?
Polowania na prywatnych gruntach od lat budzą kontrowersje w Polsce. Chodzi o sytuacje, gdy myśliwi w ramach obwodu łowieckiego pojawiają się na cudzym terenie – polu, łące czy lesie – bez zgody właściciela. Prawo łowieckie przez dziesięciolecia faworyzowało tutaj myśliwych: w przeciwieństwie do większości krajów europejskich, w Polsce prawo do polowania nie było powiązane z prawem własności terenu. Właściciel praktycznie nie miał nic do powiedzenia, gdy jego ziemia została włączona do obwodu łowieckiego, a przy tym nie otrzymywał z tego tytułu żadnych profitów. Taka sytuacja rodziła narastającą frustrację – jak zauważają nawet przedstawiciele środowiska myśliwych, przez lata społeczeństwo było wobec polowań raczej obojętne, ale w ostatnim czasie wiele osób
„słusznie jest niezadowolonych, że ktoś wkracza na ich teren, by polować, nie mając nawet obowiązku powiadamiania o tym właściciela gruntu”.Ten wzrost społecznej niechęci zbiegł się z głośnymi dyskusjami nad nowelizacją Prawa łowieckiego i wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 2014 r., który uznał brak możliwości wyłączenia prywatnej ziemi z obwodu łowieckiego za niezgodny z Konstytucją. W efekcie dopiero w 2018 r. do ustawy wprowadzono przepis dający właścicielom ograniczone prawo sprzeciwu – mogą oni złożyć w starostwie oświadczenie o zakazie polowania na swojej nieruchomości. Jest to jednak obarczone warunkami: właściciel, który skorzysta z tego prawa, traci możliwość ubiegania się o odszkodowanie za szkody wyrządzone przez dziką zwierzynę na tym terenie. Dla wielu przeciwników polowań to wciąż za mało – procedura jest zbyt uciążliwa i de facto przerzuca na właściciela koszty ochrony swojej własności. Mimo tych zmian fundamentalna kwestia pozostała: czy myśliwy w ogóle powinien móc polować na cudzym gruncie bez zgody właściciela?
Zdecydowane poparcie dla praw właścicieli ziemi
W świetle badań opinii publicznej odpowiedź społeczeństwa jest jednoznaczna: zdecydowana większość Polaków sprzeciwia się polowaniom na prywatnym terenie bez zgody właściciela. Już kilka lat temu, w kontekście sporów o zmianę prawa łowieckiego, sondaże wskazywały silne poparcie dla ochrony własności prywatnej. W 2016 roku w sondażu CBOS 81% respondentów uznało, że ochrona własności jest ważniejsza niż prawo do polowania, wyraźnie wskazując na niedopuszczalność tworzenia obwodów łowieckich na prywatnym gruncie bez zgody właściciela. Tylko 8% badanych miało wówczas odmienne zdanie (reszta była niezdecydowana). Podobnie kategoryczne wyniki przyniósł sondaż z lipca 2024 r. agencji Zymetria – aż 89% ankietowanych poparło postulat, by właściciel mógł decydować o polowaniach na swoim terenie, co pokazuje, że społeczeństwo domaga się poszanowania prawa własności.
Najnowsze dane również potwierdzają tę tendencję. Według badania przeprowadzonego metodą CAWI w dniach 6–17 lutego 2025 r. na ogólnopolskiej próbie 1000 osób (pobierz plik: opinia24-polowania-p50.pdf), 70% Polaków uważa, że polowanie na prywatnym gruncie powinno być możliwe wyłącznie za zgodą właściciela. Zaledwie 8% respondentów deklaruje pogląd przeciwny, że myśliwi powinni mieć prawo polować bez konieczności uzyskania takiej zgody, a pozostałe ok. 22% nie ma w tej sprawie zdania. Innymi słowy, wśród osób posiadających wyrobioną opinię, przeważa przekonanie o konieczności uzyskania zgody właściciela w stosunku niemal 9:1 – absolutna dominacja stanowiska pro-właścicielskiego. Co istotne, to poparcie dla praw właścicieli jest widoczne we wszystkich grupach społeczno-demograficznych – niezależnie od płci, wieku, wykształcenia czy miejsca zamieszkania większość ankietowanych opowiada się za tym, by myśliwi mogli wchodzić z bronią na cudzy teren tylko za wyraźnym pozwoleniem jego właściciela.

Społeczne tło i konsekwencje
Wyraźny sprzeciw społeczny wobec polowań bez zgody właściciela wynika zarówno z poczucia naruszania własności, jak i ze względów bezpieczeństwa oraz komfortu korzystania z okolicznej przyrody. Obywatele coraz głośniej domagają się poszanowania swoich praw: chcą móc chodzić po lesie czy polu bez obawy, że natkną się na polowanie, a jeśli już ma się ono odbywać, to by byli o tym uprzedzeni. Niestety, praktyka często bywa inna – terminy i miejsca polowań zbiorowych nie zawsze są należycie oznaczane i ogłaszane, co potęguje poczucie zagrożenia. Nic dziwnego, że aż 91% badanych Polaków popiera postulat łatwego dostępu do informacji o planowanych polowaniach (np. poprzez publiczne harmonogramy). Jeszcze częściej jednak ludzie pytają: „dlaczego w ogóle ktoś ma strzelać na mojej ziemi, gdy ja sobie tego nie życzę?”. To fundamentalne pytanie etyczne – bo chodzi tu nie tylko o prawo własności, ale i o prawo sprzeciwu wobec zabijania zwierząt na własnym terenie. Dla wielu osób polowanie jest czynnością moralnie wątpliwą, a narzucanie jej właścicielowi gruntu urasta wręcz do rangi naruszenia jego wolności sumienia.
Konsekwencją społecznego sprzeciwu jest rosnąca presja na dalsze zmiany prawne. Postulaty idą w kierunku całkowitego podporządkowania prawa do polowania prawu własności – żadnych polowań bez zgody właściciela terenu, kropka. Tego oczekuje 3/4 społeczeństwa, a odsetek przeciwników takiego rozwiązania jest znikomy. Można zatem stwierdzić, że myśliwi nie mają społecznego przyzwolenia na wchodzenie z bronią na cudzy teren wbrew woli właściciela. Ten brak mandatu społecznego osłabia legitymację obecnego modelu łowiectwa i zachęca polityków do jego korekty. Jak pokazały wydarzenia ostatnich lat, łowiectwo w Polsce przestało być tematem niszowym – coraz więcej ludzi sprzeciwia się „rzeczpospolitej myśliwskiej”, w której to myśliwi dyktują warunki większości. Dzisiaj to większość społeczeństwa jasno mówi "nie" dla polowań na prywatnych działkach bez zgody ich właścicieli.
Porównanie: jak jest w innych krajach?
Dla kontekstu warto zauważyć, że w wielu krajach europejskich sprawy te wyglądają inaczej. Wspomniany wcześniej polski model, w którym obwody łowieckie obejmują również tereny prywatne bez pytania właścicieli o zdanie, nie jest normą na Zachodzie. Przykładowo w Niemczech również istniał obowiązek znoszenia polowań na własnym terenie, ale po głośnym wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (sprawa Herrmann vs. Niemcy) wprowadzono możliwość wyłączenia swojego gruntu z obwodu przez przeciwników łowiectwa. W innych krajach prawo łowieckie często ściśle wiąże uprawnienia myśliwych z wolą właścicieli ziemi – to właściciel decyduje, kto i czy w ogóle może u niego polować. Na tym tle polskie regulacje długo należały do najbardziej restrykcyjnych wobec właścicieli nieruchomości, co tłumaczy, dlaczego ich zmiana stała się dla społeczeństwa tak ważna. Nawet po nowelizacji z 2018 r. Polska wciąż nie poszła tak daleko, jak życzyłaby sobie tego opinia publiczna. Można więc przewidywać, że temat powróci – tym bardziej, że pozostaje on istotny niezależnie od sympatii politycznych (poparcie dla wzmocnienia praw właścicieli jest ponad podziałami partyjnymi). W gruncie rzeczy mówimy przecież o podstawowym poczuciu sprawiedliwości: „mój grunt, moja decyzja”.
