A gdyby tak rejestr polowań on-line?
Co roku odbywa się w Polsce ponad cztery i pół miliona polowań, ale wiedza o tym, gdzie w lesie można natknąć się na osoby strzelające do zwierząt nie jest dostępna dla każdego. Polowania zbiorowe powinny być wcześniej zgłaszane do gminy, która powinna podawać na swoich stronach internetowych ich miejsce i termin. Ten system jednak nie działa. O polowaniach indywidualnych natomiast można dowiedzieć się wyłącznie już po fakcie, wnioskując o udostępnienie wpisów z tzw. "książki polowań". Miejsc gdzie faktycznie odbywają się polowania nie zna nawet Straż Łowiecka ani Policja!
A przecież wszyscy myśliwi korzystają obecnie z książek polowań w postaci aplikacji, gdzie przed wyjściem na polowanie zaznaczając na mapie dokładną lokalizację miejsca, gdzie ze strzelbą w ręku będą wypatrywać zwierząt. Zarówno miejsca polowań zbiorowych jak i indywidualnych to informacja publiczna (myśliwi wykonują przecież gospodarkę łowiecką w imieniu skarbu państwa). Dlaczego nie miałaby być udostępniana zainteresowanym w wygodnej formie, w taki sposób, żeby rzeczywiście zadbać o bezpieczeństwo użytkowników lasów? Przecież dane z elektronicznych książek polowań mogłyby być zbierane w państwowym, centralnym rejestrze:
Dane z rejestru mogłyby być w różnym zakresie udostępniane różnym podmiotom, na przykład szczegółowe położenie myśliwych realizujących z bronią w ręku państwowe zlecenie (w zakresie gospodarki łowieckiej czy odstrzału sanitarnego) mogłyby znać uprawnione służby (Policja, Straż Łowiecka, Straż Leśna). Obywatele wybierający się do lasu na grzyby mogliby zaś sprawdzić wcześniej, czy w danym regionie nie są zaplanowane polowania.
Jak mogłaby wyglądać aplikacja, która służyłaby udostępnianiu takich informacji, jakie mogłaby mieć funkcje, jak chroniłaby prywatność myśliwych - tego można było dowiedzieć się z webinaru Fundacji The Climate Lab, który odbył się 24 października.